Zacznijmy od oczywistości. Kłodzko jest miastem leżącym w środku Kotliny Kłodzkiej w województwie dolnośląskim. Z każdej strony otoczone górami, przy krajowej 8 prowadzącej z Wrocławia do Kudowy. Na skalę ogólnopolską raczej niewielkie miasto, jednak regionalnie patrząc, jest to wyjątkowo sprawnie rozwijające się miejsce – posiada galerię handlową, multipleks i urokliwy rynek z pięknym budynkiem ratusza oraz ławeczkami, na których można usiąść i spałaszować arbuza. Nie można tu narzekać na brak turystów, a co za tym idzie i pracy jest więcej. Nawet szwędających się typków spod ciemnej gwiazdy jest tutaj jakby mniej, a na pewno są mało widoczni. Zapraszam Was na wycieczkę po naprawdę fajnym miejscu.
Zbawienne „Alfabety”
Kłodzko odwiedziliśmy w 9 dniu naszej podróży po Dolnym Śląsku. Szczerze mówiąc, był to kolejny z rzędu dzień totalnego upału, toteż już od samego rana rozglądaliśmy się za czymś, co by nas nieco ochłodziło. Lody zadziałały tylko na krótką chwilę. Kolejnym pomysłem było zejście do podziemi, bo tam zazwyczaj jest ciemno i chłodno. W Kłodzku, do podziemi, można zejść dwóch. Po pierwsze możemy skorzystać z Podziemnej Trasy Turystycznej – będącej ciągnącym się pod miastem labiryntem korytarzy służących do przechowywania żywności i schronienia w czasie ataku. Drugą opcją jest Twierdza Kłodzko. Wybraliśmy tę drugą, głównie dlatego, że jest to obiekt większy, bardziej widoczny i posiadała wejście łatwe do odnalezienia.
Bilety na Twierdzę są różne: my wybraliśmy opcję full wypas, czyli bilet łączony na dolną i górną część. Zwiedzanie dolnej części odbywa się w kilkunastoosobowych grupach z przewodnikiem, zaś górną zwiedza się samodzielnie z krótką ulotką zawierającą najważniejsze informacje w dłoniach.
Zaczęliśmy zwiedzanie od korytarzy kontrminerskich, zwanych też Alfabetami. Korytarze mają od 90 cm do 2,5 m. A trasa liczy około 1 km długości. Korytarze powstały z potrzeb obronnych. Wróg, który chciał zdobyć Twierdzę, kopał tunele, które następnie wysadzał, niszcząc przy okazji fragmenty lub cały obiekt. Obrońcy zaś stwierdzili, że skoro takie tunele mogą budować wrogowie, mogą również i oni, by w ten sposób przeciwdziałać atakowi nieprzyjaciela! Wybudowano więc wokół Twierdzy ciąg dodatkowych tuneli i korytarzy, które następnie były wysadzane przez jedną lub druga stronę, nie niszcząc zbytnio głównej części obiektu.
W latach 60-tych XX wieku Twierdzę Kłodzką zaczęto odkrywać na nowo. Historycy i archeolodzy badając tunel po tunelu, musieli je jakoś skatalogować. Padło na imiona – najpierw męskie od budowli, która znajdowała się najbliżej Ford Wacław: więc i korytarz Wacław, Wacław Stary i Wacław Nowy. Następnie zaś zaczęto nadawać im żeńskie imiona, a ostatecznie zostały ponumerowane za pomocą liter alfabetu z południa na północ. Ich zwiedzanie trwa około godziny. Przewodnik opowie o burzliwych losach obiektu, którego właściciele zmieniali się często: najpierw Czesi, następnie Niemcy. Obecny kształt Twierdzy zawdzięczamy jednak Francuzowi: generałowi Gerhardowi Corneliusowi de Wallrave.
Naziemna część Twierdzy również jest fascynująca, szczególnie widok z jednego z bastionów na znajdujące się w dole Kłodzko.
Mała Praga na jajach
Nie lubię porównań typu śląski Rzym czy opolska Wenecja. Mamy w Polsce wystarczająco dużo własnych pięknych miejsc i nie musimy się odwoływać do zagranicznych zabytków. Jednakże takie porównania pomagają czasami wyobrazić sobie, o co w danym miejscu chodzi. Jest to szczególnie przydatne dla osób, które na przykład były w Rzymie, a nie były w Nysie Kłodzkiej lub były w Opolu, a nie były w Wenecji (chociaż według mnie, w żadną stronę, porównanie to nie oddaje całej prawdy).
Fragment Kłodzka jest często porównywany z czeską Pragą. A konkretnie: w Kłodzku znajduje się most św. Jana, który jest łudząco podobny do mostu Karola ze stolicy Czech. Kłodzki most jest konstrukcją kamienną zbudowaną w stylu gotyckim. Znajduje się nad kanałem Młynówka i łączy stare miasto z Wyspą Piasek. Nie jest oczywiście tak okazały, jak ten czeski, lecz uroku mu nie brakuje.
Nie jest jasne, w którym roku rozpoczęła się jego budowa. Są dwie daty: 1281 (rok wykuty na figurze Chrystusa) oraz 1286 (rok podany przez kronikarza Georga Promnitza). Zakończenie budowy datuje się na 1390 r. Z tym, że prawdopodobnie, pierwotnie był to most drewniany, który dopiero z czasem zastąpiono kamiennym. Budowla była wielokrotnie przebudowywana, niszczona i odbudowywana na nowo. Charakterystyczne figury, tworzące niezwykły klimat tego miejsca, powstały między XVI a XVIII wiekiem. Ufundowane zostały przez hojnych i zamożnych mieszczan. Pierwsza figura stanęła na moście w 1655 roku i była to Pieta (figura Matki Boskiej Bolesnej trzymającej w ramionach ciało Chrystusa). Następnie powstały: Święty Franciszek Ksawery (patron Kłodzka), Święty Wacław (patron Czech), Święty Jan Nepomucen (mnóstwo go na całym Dolnym Śląsku), Chrystus na krzyżu, Trójca Święta i ukoronowanie Najświętszej Marii Panny.
Most świętego Jana zwany jest też mostem Wita Stwosza oraz „mostem na jajach”. Ostatnią nazwę można traktować dosłownie, gdyż okoliczni chłopi mieli dostarczać jaja służące do umocnienia zaprawy użytej do budowy mostu.
Podążaj za kotami i kłodzie zoo
Spacerując po Kłodzku, co chwila natykaliśmy się na figury kamiennych kotów. Spodobały nam się na tyle, że zaczęliśmy robić im zdjęcia. Jednak uznaliśmy, że koty są na tyle charakterystyczne i są usytuowane w takich miejscach, że to musi coś znaczyć. Po odpowiedź udaliśmy się do Informacji Turystycznej, tam jednak nie poszerzyliśmy naszej wiedzy na ten temat. Częściowo na koty światło rzuciła Pani z lodziarni. Po głębszych poszukiwaniach okazało się, że tajemnicze koty związane są z książką, która powstała w 2007 roku. „Tajemnicę Glacelli” napisały wspólnie Łada Ponikowska i Marta Zilbert. Książka o przygodach dwóch kotów spodobała się Kłodzkiemu Towarzystwu Oświatowemu, które stworzyło Kocią Ścieżkę Turystyczną. Jak na razie trasa obejmuje 5 miejsc, a koty można znaleźć: przy kościele Franciszkanów, przy wejściu do Zespołu Szkół Społecznych, na płocie przy ulicy Zawiszy Czarnego, na ogrodzeniu LO im. B. Chrobrego, przy wejściu do Starostwa. Ostatecznie kotów ma być 17, czekamy zatem na więcej.
Własnego ogrodu zoologicznego Kłodzko nie posiada, najbliższy, taki z prawdziwego zdarzenia, znajduje się we Wrocławiu. W Kłodzku jednak znajduje się kamienne zoo. Oprócz wspomnianych piaskowych kotów, możemy też spotkać jelenia przy aptece (ul. B. Chrobrego 5), biały koń zamieszkał na frontowej ścianie budynku przy Braci Gierymskich 12, jest też lew, który znajduje się na zegarze i w herbie Kłodzka, jest rak na Kamienicy Pod Rakiem przy ulicy Matejki. A gdy się dobrze rozejrzycie, może dostrzeżecie także dzika i niedźwiedzia.
Kłodzki rybak
Zagłębiając się w historię Kłodzka, dawną i współczesną odkrywamy coraz to nowe smaczki. Spacerując po tym dolnośląskim mieście, miejcie oczy szeroko otwarte, gdyż na każdym rogu może czaić się coś niezwykłego i ciekawego. Tak jest na przykład z kłodzkim rybakiem, czyli uliczną latarnią w dosyć nietypowym kształcie. Figurka Rybaka, trzymającego w ręku latarnię, znajduje się na budynku przy ulicy Grottgera. Powstała ok. 1921r. i służyła mieszkańcom przez 17 lat, rozświetlając plac i stanowiąc doskonały punkt orientacyjny – widać go było zarówno od strony dworca, jak i mostu św. Jana, znajdował się też na pocztówkach. Niestety Rybak zniknął w 1938 r. po wielkiej powodzi, która nawiedziła Kłodzko. Dopiero w 2004 roku metalowa figura powróciła na swoje dawne miejsce, by znowu cieszyć mieszkańców i turystów.
Kłodzko – dolnośląska metropolia?
Miast o statusie metropolii jest w Polsce niewiele. Na pierwszy plan oczywiście wysuwa się mazowiecka Warszawa. Dalej wymieniałabym pewnie dolnośląski Wrocław. Pozostałe miasta były by myślę za nimi. Jednak biorąc pod uwagę tylko Dolny Śląsk, Wrocław, jest jak na tutejsze warunki super metropolią. Później jest długo, długo nic. A następnie wyłania się Kłodzko. Które oczywiście nie jest miejscem idealnym. Boryka się z kilkoma problemami: brak parkingów, brak oznakowań głównych zabytków, rozpadające się budynki i peerelowska zabudowa. Jednakże jest to naprawdę urokliwe i warte odwiedzenia miejsce. Do Kłodzka na pewno wrócimy, m. in. żeby zobaczyć kolejne koty i poszwędać się po okolicznych pagórkach i górach.