Skip to content
Podsumowanie miesiąca: sierpień 2018
Menu

Sierpień to miesiąc wyjazdów. Urlopu. Odpoczynku. Parę lat temu zaczęłam mój rajd po Polsce. Razem z Lemurem odwiedziliśmy już całe Pomorze i Kujawy, część Wielkopolski, a także południowo – wschodnie fragmenty Polski. W tym roku postanowiliśmy wybrać się na Dolny Śląsk. Było intensywnie, gdyż to całkiem spore województwo, jak się okazało. Dolny Śląsk wydawał mi się najbardziej nieznanym i tajemniczym miejscem w całym naszym kraju. Tak myślałam przed wyjazdem. Jednak będąc na miejscu odkryłam, że już tam kiedyś byłam… I to nie raz! Kilka razy na koloniach i wycieczkach szkolnych. Widziałam już Góry Stołowe, Srebrną Górę, Kotlinę Kłodzką i Karkonosze. Teraz jednak połączyłam to wszystko w jedną wielką całość.

1 sierpnia w Nysie

W podróż po Dolnym Śląsku wyruszyliśmy w ostatni dzień lipca. Co oznaczało, że pierwszy dzień sierpnia spędzę poza Warszawą. Przygotowałam się jednak: Lemur dostał przypinkę, a ja biało czerwone ubranko. Pamiętała też o ustawieniu budzika na godzinę 17. Godzina „W” została nas jeszcze w województwie opolskim, a dokładniej w Nysie.

Ciekawe spostrzeżenia na temat Powstania Warszawskiego zawarł w swojej książce Artur Gorzelak. Otóż odwiedzając Japonię, zawitał m. in. do Hiroszimy.

„Gdy przechadzałem się uliczkami Hiroszimy, naszła mnie refleksja. Oczywiście nie chcę, żeby traktować to jako konkurs, kto ma gorzej albo czyja tragedia była bardziej dramatyczna. Po prostu pomyślałem o tym, że liczba ofiar cywilnych w powstaniu warszawskim wyniosła około 150 000 ludzi. Rok po wybuchu powstaniu warszawskiego doszło do zrzucenia bomby w Hiroszimie – w jej konsekwencji zginęło 100 000 ludzi. O Hiroszimie wiedzą wszyscy na świecie. Każdy też postrzega Japonię jako ofiarę konfliktu pomimo tego, iż była państwem Osi i walczyła ramię w ramię z hitlerowskimi Niemcami. (…) Absolutnie nikt z obcokrajowców mojego pokolenia nie słyszał o zrywie niepodległościowym w stolicy naszego kraju, a już na pewno nie jego konsekwencjach.  O bombie nuklearnej w Hiroszimie wiedzą wszyscy. Dodatkowo nasz kraj jako jeden z nielicznych w Europie nie ma plamy na honorze – jako pierwszy stawił czoła agresji Niemiec i nigdy nie kolaborował z Hitlerem. Mimo tego często słyszymy kłamstwa historyczne, które przedstawiają Polaków jako oprawców i agresorów w czasie drugiej wojny światowej.”( „W judodze na rowerze. Japońsko – koreańska przygoda na dwóch kółkach.” s.125).

Nysa zwana jest śląskim Rzymem. Czy słusznie? Hymm moim zdaniem nie do końca. Panorama z wieży widokowej jest bardzo ładna, ale na dole jest już gorzej. I nie mówię tu o remontach, gdyż one kiedyś się skończą. Generalnie jestem chyba coraz większą zwolenniczką zakazu wjazdu dla samochodów do historycznych części miasta, jak np. rynek. Wiem, że to utrudnia życie mieszkańcom, ale ułatwia turystom. Niestety te dwa elementy są chyba nie do pogodzenia. W Nysie można zobaczyć ogromną bazylikę pw. Św. Jakuba i św. Agnieszki wraz z dzwonnicą. Robi naprawdę duże wrażenie, zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Tuż obok znajduje się też stara studnia z kutą kratą oraz wieża wrocławska. Po drugiej stronie jest bastion Św. Jadwigi, czyli fragment murów obronnych Nysy. Jest też fontanna Trytona, wzorowana ponoć na włoskiej Fontannie del Tritone. Oprócz tego wspomniany taras widokowy: otóż znajduje się w budynku stanowiącym fragment pasażu, tuż obok całkiem sporych rozmiarów budowy i niedaleko bazyliki. Wjeżdża się tam częściowo przeszkloną windą, dlatego dla osób posiadających lęk wysokości lub klaustrofobię raczej nie polecam. Jest też druga wieża widokowa, będąca kolejną pozostałością po murach obronnych miasta. Wygląda jednak całkiem inaczej niż wieża wrocławska, która jest bielona. Ta jest z czerwonej cegły, ale wokół niej trwał intensywny remont, więc nici z wycieczki. Na szczęście na Dolnym Śląsku czekało na nas więcej wież i punktów widokowych.

Smażony ser na śniadanie, obiad i kolacje

Po czym zapamiętujecie miejsca, w których jesteście/ byliście? Ja najczęściej po jedzeniu. W Prudniku był kebab gigant od Pana z Bangladeszu. Serio gigant, gdyż miał pół metra. W Paczkowie nie można było znaleźć sklepu, bo był remont, a upał niemiłosierny. W Dzierżoniowie była pyszna pizza – pierwszy porządny obiad od 3 dni. W Sulistrowczkach jadłam pomidorową, w Ząbkowicach Śląskich były lody, tak samo jak w Lądku, ale w Lądku były lody tajskie robione z wybranych przeze mnie składników (czyli czekoladowo-malinowe), a w Polanicy Zdroju smażony ser. Chociaż akurat ostatnie danie nie jest czymś szczególnym, gdyż na całym Dolnym Śląsku, jak tylko w karcie był smażony ser, wiadomo było, że właśnie to danie wybioręJ Generalnie ser mogłam jeść na śniadanie, obiad i kolację. Gdyby nie to, że śniadania jadaliśmy we własnym zakresie, a obiad łączyliśmy z kolacją. W ramach odmiany w Jeleniej Górze zjadłam gnocci, a w Nowej Rudzie pampuchy.

Jak ugryźć Dolny Śląsk?

Wyjazd na Dolny Śląsk był pierwszym, do którego przygotowywałam się tak dokładnie. Przeglądałam strony internetowe miast, lokalnych organizacji turystycznych, blogów oraz papierowych map i przewodników. Studiowałam je przez kilka miesięcy. Oczywiście nie codziennie, ale codziennie myślałam, gdzie by tu rozpocząć, co zobaczyć i gdzie zakończyć wycieczkę. Generalnie moim największym problemem było zaplanowanie noclegów. Chodziło o to, że pół namiotowych nie było tam, gdzie powinny być. Ostatecznie zdecydowałam, że nie będziemy się przemieszczać codziennie, lecz co jakiś czas. Ostatecznie wybraliśmy Otmuchów, Sulistrowiczki, Radków i Miłków. Otmuchów był punktem obowiązkowym. Chciałam znaleźć tu ślady bytowania Tereski (siostry matki Joanny z „Bocznych dróg”), jednej z moich ulubionych postaci z książek Joanny Chmielewskiej. Poza tym pierwszego dnia nie chcieliśmy jechać długo, a do Otmuchowa z Katowic nie jest zbyt daleko. Otmuchów leży nad jeziorem, więc jest bardzo przyjemną lokalizacją. Niestety pole namiotowe okazało się mieć jedną wadę – tory kolejowe. W środku nocy ze snu wyciągały nas co chwila przejeżdżające tuż obok pociągi.

Pozostałe pola namiotowe były w porządku. Sulistrowiczki są bardzo przyzwoitym campingiem nad jeziorem. W prysznicach ciepła woda, brak tłoków i głośnych imprez. Tylko z jedzeniem kiepsko. Jedyna knajpa dostępna w promieniu kilku kilometrów była otwarta tylko do 19. Najlepsze było w Radkowie – piękny widok na Góry Stołowe, brak tłumów, mnóstwo miejsca i ogólnodostępna kuchnia. W Miłkowie, koło Karpacza, zaś było dosyć ciasno i specyficzne rozwiązanie jeśli chodzi o prysznice. Otóż była to stosunkowo wysoko zamontowana deszczownica, a poza tym uruchamiało się to coś, tak samo, jak pod prysznicami na basenie. Umycie się pod tym ustrojstwem, szczególnie dla kogoś mojego wzrostu, jest delikatnie mówiąc trudne. Gdyby jeszcze była ciepła woda… Widok na Śnieżkę trochę rekompensował niedogodności.

Generalnie ugryzienie Dolnego Śląska nie jest łatwe. Pełno tu zamków, gór, kopalni, małych miasteczek i wielkich dziur. Trudno jest opracować trasę łączącą to wszystko. Nie mniej chyba nam się udało! Jednak zajęło nam to więcej czasu niż początkowo planowałam. A to dlatego, że nie planowałam poświęcić aż tyle czasu na góry. Część miejsc zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Na przykład w Świdnicy, oprócz Kościoła Pokoju, jest masa interesującego street artu. Urzekło mnie niewielkie Sokołowsko. Z drugiej strony nieco negatywnie rozczarowały mnie Kolorowe Jeziorka, Park Technologiczny w Wałbrzychu oraz Zamek w Książu, chociaż romantyczne ruiny Starego Książa fascynują.

Dolny Śląsk w skrócie

  • Uzdrowiska : 11
  • Zamki: 9
  • Kopalnie: 8
  • Twierdze: 2
  • Kościoły Pokoju: 2
  • Odwiedzone pasma górskie: Sudety, a w nich: góry Bystrzyckie, Izerskie, Kaczawskie, Kamienne, Stołowe, Karkonosze, Masyw Śnieżnika, Pogórze Kaczawskie oraz Rudawy Janowickie, Masyw Ślęży.
  • Zdobyte szczyty: 4
  • Przejechane: 4 tys. kilometrów
  • Zdobione: ponad 4 tys. zdjęć

 

Ulubieńcy Sierpnia

#książka Niestety w sierpniu, moja czytelnicza dyscyplina została nieco zachwiana. Oznacza to, że wszystkie książki zostały w domu. W podróż zabrałam jedynie dwie gazety, których fragmenty można czytać niezależnie od siebie.

A jak minął Wam sierpień? Co ciekawego porabialiście?


Spodobał Ci się wpis? Masz uwagi? Spostrzeżenia? Zapytania? Jeśli tak, to proszę pozostaw komentarz pod wpisem: to bardzo mobilizuje do ciągłej pracy nad blogiem! Z góry dziękuję! By pozostać na bieżąco z lemurowymi przygodami, śledź lemurowego fanpage’a oraz instagrama (nick: lemurpodroznik)!
Podsumowanie miesiąca: sierpień 2018

Cześć!

Mam na imię Asia i witam Cię na lemurowym blogu – jedynym blogu poświęconym tylko i wyłącznie podróżom po Polsce. Znajdziesz tu tajemnicze miejsca, niesamowite tradycje i regionalne zwyczaje. Wyrusz razem ze mną w podróż, która zaczyna się tuż za drzwiami! Zapraszam!

Podsumowanie miesiąca: sierpień 2018

Kategorie

Archiwum

Podsumowanie miesiąca: sierpień 2018