Przerzeczyn – Zdrój od razu rozpalił moją wyobraźnię. Po pierwsze dlatego, że w planach miałam „zaliczyć” wszystkie uzdrowiska na Dolnym Śląsku, po drugie dlatego, że według przewodnika, to „najmniejsze uzdrowisko na Dolnym Śląsku”, a po trzecie, dla dyslektyka napisanie Przerzeczyn wcale nie jest takie łatwe.
Przerzeczyn – Zdrój zaczyna się tuż przy krajowej 8. Drodze, która wiedzie prawie przez środek Dolnego Śląska – łączy Wrocław z Kudową. Jednak by trafić do właściwego Przerzeczyna musimy z 8 skręcić w boczną drogę. Wjeżdżamy do czegoś na kształt wsi lub raczej małej osady – kilka domów – w wakacje bardziej wyglądały na letniskowe niż całoroczne. Tu ktoś kosi trawę, tam ktoś właśnie rozpala grilla, a środkiem biegają kury, pomiędzy którymi pałęta się gruby kot. Jednak jeszcze nic nie wskazuje, że jesteśmy w uzdrowisku, no poza nazwą ulicy: Zdrojowa. Podążając dalej wreszcie wyłania się obraz typowy dla miasteczek uzdrowiskowych – pensjonaty, ośrodki, park, recepcja i słup ogłoszeniowy.
Horror czy rzeczywistość
Wszędzie pusto, wszędzie głucho. Na pierwszym planie prezentuje się zdziczały park i zarośnięte ławki, nieco dalej zamknięte na łańcuch i kłódkę wejście do recepcji. W hotelowych oknach pszczoły uwiły swoje gniazda. Zaglądam przez okna do budynków – w jednym, w wielkiej sali, będącej niegdyś na pewno jadalnią – dziś jedna na drugiej stoją ławki, krzesła i stoły. Podchodzę do słupa ogłoszeniowego, gdzie wisi zaproszenie na dansingi i imprezę sylwestrową, jest też oferta wycieczki w Góry Stołowe oraz informacja o możliwości skorzystania z masażów. Są też ogłoszenia drobne: ktoś zgubił portfel, komuś innemu zaginęły okulary, zaś jeszcze inny odnalazł parę nie swoich butów. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie przeszła data tych wydarzeń. Dziwnie się znaleźć w uzdrowisku – widmo. Świetna scenografia do filmu. I do wymyślania scenariusza. Triller, horror lub dobry dramat: co się stało z uzdrowiskiem? Z jego pracownikami i kuracjuszami?
Uzdrowisko nie uzdrowisko?
Pierwsze wzmianki o uzdrowiskowym charakterze Przerzeczyna, a właściwie o Bad Dirsdorf pochodzą z 1802 r. W powojennej rzeczywistości uzdrowiskowe tradycje wioski zostały potwierdzone naukowo przez IGiPZ im. Stanisława Leszczyńskiego w 2009 r. Na stronach internetowych można przeczytać, że Przerzeczyn – Zdrój to:
- kameralny kurort,
- idealne miejsce do odpoczynku dla tych, co chcą odpocząć od wielkiego miasta,
- stosuje się tutaj w leczeniu wodę radoczynną.
Cóż organoleptycznie stwierdzam, że Przerzeczyn kameralny jest. Kurort już może niekoniecznie, chociaż nie wiem czy kiedykolwiek to niewielkie miejsce, które zamieszkuje na co dzień ok. 600 mieszkańców, a kuracjuszy może przyjąć 170 sztuk, można było kiedykolwiek nazwać kurortem. Idealne miejsce do odpoczynku – tak, zgadzam się. Położony u stóp Gór Sowich nad rzeką Ślężą, która tworzy malownicze wodospady. Faktycznie oddalone jest od zgiełków dużego miasta, chociaż, co głośniejsze odgłosy z krajowej 8, słychać i tutaj. Wszystkie z 4 tutejszych sanatoriów: Akacja, Buk, Cis i Forsycja w środku sierpnia były zamknięte. Może funkcjonują tylko zimą? Jak pszczoły w oknach zapadną w zimowy sen. Odwiertu wody radoczynnej też nie znalazłam, może został pochłonięty przez pokrzywy lub nie szukałam zbyt dobrze. Próżno szukałam też basenu i sauny czy chociaż klubokawiarni i restauracji, która tutaj przecież powinna być.
Jaka jest prawda – trudno powiedzieć. Najwyraźniej występują dwa Przerzeczyny – też rzeczywisty, z pszczołami, zdziczałym parkiem i zamkniętą na głucho recepcją, i ten Internetowy, który zachwala swoje usługi, w tym kąpiele w radoczynnych wodach czy komfortowe i przytulne pokoje. By przekonać się jaka jest rzeczywistości i wyrobić własne zdanie – zapraszam do Przerzeczyna!