Do trzech razy sztuka
Spotkanie Pierwsze. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłam Ustkę wydała mi się miejscem mało przyjaznym i nieco irracjonalnym. Z jednej strony plaży na drugą trzeba przejść robiąc niezliczone ilości kilometrów lub przepłynąć promem. A, że jakoś tak było, że mieszkałam po jednej stronie Ustki, a po tej drugiej chodziłam na plażę to sami rozumiecie…
Spotkanie Drugie. Gdy drugi raz dotarłam do Ustki, a było to niedawno, jakieś 2-3 lata temu, wydała mi się z kolei głośna i zatłoczona. Może to za sprawą środka sezonu letniego, a może dzięki odbywających się akurat Dni Ustki. Nie ukrywam, że to właśnie ta atrakcja mnie do Ustki przyciągnęła i pewnie dziki tłum pozostałych ludzików też.
Spotkanie Trzecie. Mówi się, że do trzech razy sztuka. W zeszłym roku więc odwiedziłam Ustkę po raz kolejny i tym razem wpadłam. Zachwyciła mnie jej architektura i historia. A był to tak…
– Co dziś robimy?
– Idziemy na spacer?
– A może by tak do Ustki pojechać?
Szlakiem Kapitana Hasse
To, co jest fajnego i magicznego w Ustce, ale tak naprawdę jest to niezależne od miejsca, to jego historia i ludzie, którzy ją tworzyli. W Ustce znaleźli sposób, aby to połączyć. Od zeszłych wakacji możecie zobaczyć różne oblicza Ustki, a pokaże je wam Kapitan Hasse – żeglarz żyjący w Ustce na przełomie XVIII i XIX wieku. Przejdziemy się uliczkami starej części Ustki, wsłuchamy się w uliczny gwar i tętent końskich kopyt na bruku. Tylko uważajcie żeby nie wpaść w klimat zbyt głęboko, bo możecie zostać potrąceni przez całkowicie współczesną ciuchcię. Odwiedzicie ustecki port i nadbrzeże, przejdziecie do części uzdrowiskowej, a na koniec odpoczniecie w parku miejskim. Po drodze traficie na molo i pomnik Syrenki, domy konstrukcji szachulcowej – większość z nich jest autentyczna, część odrestaurowana, stąd wyglądają jak nowe, część jest dosyć zaniedbana, odwiedzicie latarnię morską i promenadę. Wycieczka zaczyna się i kończy w Informacji Turystycznej w Ustce. Wypożyczenie audiobooka kosztuje 9 zł, jednak mogą z tej przyjemności skorzystać dwie osoby na raz, gdyż można pod niego podpiąć 2 pary słuchawek. Co na łepka wychodzi 4,5zł – to mniej niż gałka lodów w niektórych kawiarniach, a naprawdę warto! Zwiedzanie potrwa około 2 h.
Od historii kostiumu po naukę wiązania węzłów
Oprócz wycieczki szlakiem Kapitana Hasse, w Ustce można wybrać się do Muzeum. Muzeów jest kilka, ale ja polecam wam szczególne jedno – Muzeum Ziemi Usteckiej. Jest nieco schowane, ale dla chcącego nic trudnego. W Muzeum poznacie historię kąpieliska – od stroju kąpielowego po historię zażywania kąpieli (najpierw leczniczych, później rekreacyjnych). Nauczymy się wiązać węzły marynarskie i ten najważniejszy – ratowniczy, a także poznamy krótką historię Ustki opowiedzianą za pomocą zgromadzonych w Muzeum przedmiotów przekazanych przez mieszkańców i wykopanych przez archeologów.
Od śledzia do krówek
Nie trzeba nikogo przekonywać, że Ustka rybą stoi. Ten nadmorski kurort słynie ze świeżych, bałtyckich ryb. Te najlepsze dostaniecie oczywiście w samym porcie, w raczej niepozornych knajpkach i jadłodajniach lub kupicie od rybaka prosto z kurta. Ci, co są bardziej wrażliwi, lepiej niech nie idą na wycieczkę w okolice portu, a jeśli już to raczej niech nie przyglądają się pracy rybaków, którzy właśnie wrócili z połowu. Dla nich mam inną propozycję. Wybierzcie się do starej części miasteczka i znajdźcie Cafe Mistral, gdzie produkują lokalny przysmak i pyszny produkt eksportowy. Nie, nie są to ryby ani wyroby rybne. Są to słodkie krówki! Ciągnące się „mordoklejki” w wielu smakowitych odmianach: od klasycznej, przez sezamową, kawową aż po czekoladową. Dla tych niezdecydowanych jest nadzieja! Można kupić opakowanie, w którym znajdzie się wszystkie smaki! Dla tych zdecydowanych można kupować ulubione. Czasami prowadzą sprzedać wysyłkową. I w zależności od pory roku krówki smakują trochę inaczej: czasami są bardziej zwarte, czasami bardziej ciągnące.
Latarnia morska, Syrenka i Trzecie Molo
Wspomniałam wyżej, że Ustka ma dosyć długą historię sięgającą XIV wieku. Wspomniałam też o konieczności omijania kanału, który jest tak naprawdę rzeką Słupią wpadającą do morza w tym miejscu. Rzeka ta dzieli Ustkę na dwie części: Wschodnią i Zachodnią. Generalnie plaża Wschodnia jest bardziej „ucywilizowana” niż Zachodnia. To po Wschodniej stronie znajdziecie główne atrakcje: latarnię morską, pomnik Syrenki, którą jeśli się potrze pewne części jej ciała to nasze życzenia się spełnią. Są też pomniki: Fryderyka Chopina i ławeczka Ireny Kwiatkowskiej. Po Zachodniej zaś stronie znajdziecie pozostałości wojenne: Bunkry Blüchera oraz tzw. Trzecie Molo, które jest dowodem na to, że nietrafione inwestycje zdarzają się nie tylko u nas. Otóż Trzecie Molo jest obecnie betonowym blokiem wysuniętym ok. 600 m w Morze Bałtyckie po Zachodniej stronie rzeki Słupi. Kiedyś zaś miało być fragmentem nowo powstającego portu niemieckiego, a konkretnie falochronem o długości 1600 m, którego budowa pochłonęła 30 milionów marek i została zastopowana przez wybuch II wojny światowej. Ustecki port miał łączyć Rzeszę i Prusy oraz dorównywać wielkością Gdyni.
Ustka jest miejscem całkiem fajnym na weekendowy wypad czy też dłuższe wakacje. W okolicy jest kilka szlaków turystycznych i Słowiński Park Narodowy. W samej Ustce też jest co robić. No i nie słyszałam, aby tam grasowały dziki, a dla niektórych informacja ta może być bardzo ważna. Będąc tam wybierzcie się szlakiem Kapitana Hasse oraz zjedźcie usteckie krówki. A potem podzielcie się ze mną wrażeniami i informacją, który smak krówki przypadł wam najbardziej do gustu.