Cosmos Muzeum w Warszawie to ostatnie miejsce, które udało mi się zobaczyć jeszcze przed wybuchem światowej pandemii. Coś tam się już w świecie kluło, ale u nas jeszcze wszystko było po staremu. Można było pić kawę w kawiarni z niezliczoną ilością znajomych bliższych i dalszych, być jedną z sardynek w komunikacji miejskiej czy dotykać eksponatów w miejscach takich jak to i nie myśleć o czających się wszędzie wirusach.
Muzeum Iluzji i Sztuki Współczesnej, jak inaczej nazwane jest Cosmos Muzeum, to miejsce, które wymyka się standardowemu rozumieniu słowa “muzeum”. Znajdziecie tu wiele magii, iluzji i optycznych złudzeń. Niestandardowe są też eksponaty jakie tu spotkacie.
Iluzja i magia = sztuka?
Czym jest sztuka? Na jakiej podstawie przedmioty trafiają do muzeów? Czy koncepcja też może stanowić eksponat? Czy naprawdę muzealnym eksponatem może być ściana z różnokolorowych światełek czy też powiększające/ pomniejszające lustra? Czy naprawdę miejsce, w którym jestem można nazwać muzeum? Są to dla mnie pytania bardzo intrygujące, które zadawałam sobie przez cały pobyt w tym miejscu. Odpowiedzi nie znalazłam, a nawet jeśli, to uważam, że każdy sam powinien zdecydować jaka jest odpowiedź.
Wystawa stała jest samoobsługowa, a eksponaty na niej prezentowane wzbudzają ciekawość. Są interaktywne i dające do myślenia. Nic nie jest tu oczywiste, nic nie jest tym czym się wydaje na początku. Znajdziemy tutaj złudzenia i iluzje, które na pewno namieszają w niejednym umyśle, chociaż przez chwilę. Zobaczycie coś czego w rzeczywistości nie ma, przekonacie się, że małe może być duże, albo jak łatwo stanąć na głowie. Zobaczycie jaki efekt dają odpowiednio ustawione światła czy jaką moc mają lustra.
W praktyce: możecie zanurzyć palce w piasku i tym samym zmienić układ poziomic. Możecie zgubić się w labiryncie luster. Spróbować zawiązać sznurówki kombinerkami. Będziecie malować światłem czy chodzić po mlecznej drodze. Znajdziecie tu też pokój Amesa (podobny do tego Z Centrum Nauki Kopernik) czy krzesło Beucheta.
Jeśli jednak tak jak ja, spodziewaliście się, że znajdziecie tutaj kosmos i powiązane z nim eksponaty, to się nieco rozczarujecie. Nawiązanie do kosmosu jest, tak samo jak reszta, mocno intrygujące: dwie tablice informujące o misji Apollo.
Cosmos Muzeum – coś dla miłośników selfie
Czym jest selfie? Selfie jest zdjęciem samego siebie robionym “z ręki” za pomocą przedniego aparatu w telefonie komórkowym lub też poprzez odbicie w lustrze. I przyznam się wam, że właśnie dzięki selfie trafiłam do tego miejsca. Najpierw Cosmos zobaczyłam w mediach społecznościowych na zdjęciach różnych osób, a dopiero później postanowiłam się wybrać i sprawdzić co w trawie piszczy.
Nie ulega wątpliwości, że całość jest interesującym konceptem skupiającym w sobie różnorodne eksponaty. Jednak, to właśnie, znajdujące się tu strefy do robienia zdjęć, które potem oglądać możemy w Internecie, są magnesem, który przyciąga zwiedzających. W kilku miejscach ustawione są wręcz krzyżyki z napisem “stań tutaj by zrobić zdjęcie”. Naładujcie telefony i uzbrójcie się w cierpliwość, bo idealne ujęcie może zająć trochę czasu.
Informacje praktyczne
Obiekt nie jest duży. Znajduje się w centrum Warszawy na ulicy Łuckiej, co oznacza brak dedykowanego parkingu. Mieści się tutaj ok. 50 eksponatów na zwiedzanie, których powinniśmy zarezerwować sobie co najmniej godzinę (jednak można i cały dzień). Nie licząc czasu spędzonego w kolejce po bilety. Minus jest taki, że nawet kupując bilet online musimy w niej czekać, gdyż na wystawie może znajdować się tylko określona ilość osób (to plus, bo nie ma dużego tłoku). Ceny biletów wahają się od 36 zł dla osoby dorosłej do 21 zł dla osoby do 12 roku życia. Są też pakiety rodzinne.
Miejsce to nie jest przyjazne osobom z wózkami, nie polecam wizyty z bardzo małym dzieckiem, gdyż ta przysporzyć może więcej problemów niż zabawy dla rodziców i dzieci (labirynt z luster, makaronowy korytarz czy migające światła). Miejsce to nie jest też przyjazne dla osób niepełnosprawnych ruchowo (większa część ekspozycji mieści się na piętrze, w budynku nie ma windy). Minusem jest też prowizoryczna szatnia – to w zasadzie kilka wieszaków ustawionych tuż przy wejściu na wystawę. Plusem są zamykane szafki, jednak by się do nigdy dostać trzeba przedostać się przez stojących w kolejce (minus). W części zwanej recepcją jest niezbyt dużo miejsca, dlatego też większa część kolejki ustawia się na ulicy przy budynku.
Intrygująca reklama i mało czytelna strona internetowa mogą na pierwszy rzut oka przyciągać, jednak brak konkretnych informacji po chwili nieco odstrasza. Dla dociekliwych jest jednak promyk nadziei: warszawski Cosmos Muzeum jest filią większej całości. Ponoć największą z dotychczasowych – pozostałe znajdują się na Łotwie i Litwie. I właśnie dwóm obywatelom Litwy zawdzięczamy ten obiekt. Twórcami tego konceptów są Tomas Kairys i Matas Jakovlevas.
Jak wspomniałam wyżej wystawa stała jest samoobsługowa ma to swoje dobre i złe strony. Z jednej czujemy się bardziej swobodnie, gdyż nasze ruchy dyskretnie monitorują tylko kamery umieszczone pod sufitem, z drugiej nie ma się kogo zapytać o to, w którym kierunku należy się poruszać czy jak nazywa się lub jak działa dany eksponat, w przypadku braku tabliczki.
Miejsce jest przyjazne dla obcokrajowców, gdyż tabliczki są w 3 językach: polskim, angielskim i rosyjskim.
Cosmos Muzeum – sztuka czy nauka?
Czym właściwie jest Cosmos Muzeum? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno nie jest muzeum w standardowym rozumieniu tego słowa, nie jest też centrum nauki (chociaż część eksponatów ma naukowe konotacje) jest miejscem, w króluje magia i iluzja. A czym jest magia i iluzja? Są tworzone po to by oszukać, zaciekawić, a czasami wywołać niepokój w naszym na co dzień bardzo racjonalnym i poukładanym umyśle i świecie. Jest to miejsce, które warto odwiedzić, jednak nie traktujcie tego jak coś poważnego, a coś lekkiego dla rozrywki (choć cena na to nie wskazuje).
Spodobał się Tobie wpis? Masz uwagi? Spostrzeżenia? Zapytania? Jeśli tak, to proszę pozostaw komentarz pod wpisem: to bardzo mobilizuje do ciągłej pracy nad blogiem! Z góry dziękuję! By pozostać na bieżąco z lemurowymi przygodami, śledź lemurowego fanpage’a oraz instagrama (nick: lemurpodroznik)!