„Było nas trzech, w każdym z nas inna krew”
– myśląc o drewnianych osiedlach Warszawy od razu nasuwają mi się słowa piosenki zespołu Perfect. Otóż z drewnianymi osiedlami Warszawy jest podobnie, jak w piosence – każdy jest z innej parafii, chociaż mają wspólny mianownik. Zapraszam Was w miejsca, gdzie czas płynie inaczej. Do spokojnych i zielonych enklaw ukrytych w dżungli betonu, stali i szkła na drewniane osiedla Warszawy.
Boernerowo
Zaczynamy od Bemowa, jednej z północno – zachodnich dzielnic Warszawy. Tutaj w 1921 roku rozpoczęto budowę Transatlantyckiej Centrali Radiotelegraficznej. Do obsługi obiektu zatrudniono wiele osób, które ze względów logistycznych musiały być stale na miejscu. Dlatego też w 1938 roku rozpoczęto budowę osiedla mieszkaniowego. Głównymi autorami koncepcji urbanistyczno-architektonicznej byli Adam Kuncewicz i Adam Jurewicz. Według planu powstały 284 działki budowlane. Domy, podobnie jak działki, również były standaryzowane. Autorką ich koncepcji była Wanda Boerner – Przewłocka, bratanica inicjatora budowy osiedla (Ministra Poczty i Telegrafów) Ignacego Boernera. Pani Wanda zaprojektowała pięć typów budynków. Najpopularniejszy (typ A) to jednopiętrowy prostokąt kryty czterospadowym dachem. Najbardziej finezyjny był typ E – wielopoziomowa willa z balkonami i werandą. Co ciekawe, budowa Boernerowa jak z czasem nazwano osiedle była inicjatywą finansowaną z prywatnych kieszeni właścicieli działek. Z racji kryzysu jedynym ogólnodostępnym materiałem budowlanym było drewno, a państwo zdecydowało się udzielić budowniczym nisko oprocentowanych pożyczek.
Do dzisiaj na osiedlu przetrwały 62 domy, ukryte wśród zieleni w kwartale ulic między ul. Radiową, Grotowską i Dostępną. Mimo że różne wielkościowo, zachowały spójny charakter dzięki użyciu jednakowych, materiałów – drewna oraz zastosowania na elewacji poziomego szalunku, zbliżonych podziałów stolarki okiennej oraz czterospadowych dachów.
By tutaj dotrzeć samochodem, w nawigację GPS możemy wpisać Boernerowo lub wsiąść do tramwaju nr 20 i wysiąść na przystanku o tej samej nazwie. A jak już tutaj traficie, to polecam wybrać się na spacer po terenach dawnej Radiostacji – do rezerwatu przyrody „Łosiowe Błota”. Tak, naprawdę można tu spotkać zabłąkanego łosia z Kampinosu. O Radiostacji i jej wojennych i powojennych losach, a także o ścieżce dydaktycznej „Śladami Łosia” pisałam już jakiś czas temu więc zapraszam do lektury tutaj.
Górny Ujazdów
Przenosimy się w czasie i przestrzeni do pierwszych lat powojennych i warszawskiego Śródmieścia. Jest rok 1945. Właśnie skończyła się wojna. Warszawa jest zrujnowana, brakuje wszystkiego. Jednak w końcu jest nadzieja na lepsze jutro. Z dramatycznego wręcz kryzysu mieszkaniowego Warszawę „ratuje” ZSRR przekazując nam 407 drewnianych domów pochodzących z reparacji wojennych, jakie Finlandia realizuje na rzecz ZSRR. Większość elementów domków pochodziła z Finlandii, łącznie z okuciami, klamkami i zawiasami, polskiej produkcji były tylko instalacje elektryczne.
Montaż domów przy ul. Jazdów, na terenach dawnego Szpitala Ujazdowskiego między gmachem Sejmu, a Parkiem Ujazdowskim rozpoczął się 24 marca 1945 i zakończył 1 sierpnia 1945 – w 1 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.
Plan osiedla sporządził architekt Jan Bogusławski. Pierwszymi mieszkańcami zostali pracownicy Biura Odbudowy Stolicy – m.in. małżeństwo Skibniewskich. Wcześniej architekci mieszkali na Pradze przy ul. Kowalskiej 4, gdzie mieściła się pierwsza siedziba BOS. Każdy domek składał się z sypialni, salonu, kuchni i jadalni. Początkowo w domkach brakowało łazienki – chodzono do łaźni publicznej mieszczącej się w jednym z pawilonów Szpitala Ujazdowskiego.
Obecnie ostało się 27 sztuk. Przeznaczone są w większości na działalność kulturalną. M.in. można tu poćwiczyć kontredanse lub spotkać się na warsztatach kulinarnych. Niestety ten stan może nie potrwać długo, gdyż od pewnego czasu zbierają się nad nimi czarne chmury i widmo rozbiórki. W sumie i tak długo wytrzymały.
Osiedla Przyjaźń
Znów wracamy na warszawskie Bemowo, konkretnie na Jelonki, a bardziej konkretnie na osiedle zlokalizowane między ulicami Górczewską, Jana Olbrachta, Powstańców Śląskich i linią kolejową.
Dzisiejsze Osiedle Przyjaźń, pierwotnie, miało nieco dłużą nazwę: Osiedle „Przyjaźni polsko – radzieckiej”. Mimo, iż dzisiaj jest do niego swobodny dostęp niemal z każdej strony, to początkowo było pilnie strzeżone i ogrodzone drutem kolczastym. Obecnie jest to najbardziej kolorowe ze wszystkich trzech drewnianych osiedli Warszawy.
1 maja 1952 roku rozpoczęła się budowa daru narodu radzieckiego dla narodu polskiego – Pałacu Kultury i Nauki. W tym celu do Warszawy ściągnięto w sumie ok. 6 tysięcy radzieckich robotników. Zakwaterowano ich właśnie na Osiedlu Przyjaźń. Na ok. 40 ha wybudowano 77 jednorodzinnych drewnianych domów dla kadry technicznej oraz 33 parterowe hotele dla kadry szeregowej. Pomalowano je w dwóch wariantach kolorystycznych: niebiesko – białym oraz niebiesko – czerwonym. Pawilony swoim wyglądem zewnętrznym nawiązywały do architektury staropolskich dworków szlacheckich. Według niektórych źródeł drewno potrzebne do ich budowy pochodziło częściowo z obozu jenieckiego Stalagu I B „Hohenstein” koło Olsztynka, a częściowo zostało zakupione w Finlandii za węgiel.
Dodatkowo powstał sklep, przychodnia, łaźnia, ośrodek kultury, obiekty sportowe, a także Stacja Pomp Kanałowych „Jelonki”, tak by osiedle było samowystarczalne. W szczytowym okresie mieszkało tu 4,5 tys. osób.
W 1955 roku budowa PKiN została ukończona i radzieccy robotnicy częściowo opuścili Warszawę. Drewniane domy i pawilony pozostały i zostały przekazane Ministerstwu Szkolnictwa Wyższego, które postanowiło ulokować tu studentów i kadrę naukową warszawskich uczelni. W tym okresie osiedle składało się z 77 domów jednorodzinnych przeznaczonych dla pracowników uczelni, dwóch hoteli robotniczych, 19 bloków asystenckich, 9 hoteli asystenckich i 33 domów studenckich, które zamieszkiwało ok. 3 tysięcy osób. Jednym z mieszkańców był nawet Alpha Oumar Konare – przyszły prezydent Mali. Ulokowane na dalekich obrzeżach miasteczko akademickie przez wiele lat żyło własnym życiem, organizując co roku wielkie święto akademików – Jelonkalia. Z czasem jednak drewniane budynki zaczęły podupadać, Ministerstwo przekazało je Warszawie, a ta Akademii Pedagogiki Specjalnej. Osiedle zostało wpisane do Gminnej Ewidencji Zabytków, jednak ze względu na skomplikowaną sytuację prawną, prace remontowe ograniczają się jedynie do łatania ubytków i malowania domów. Niemniej ciągle jest to dosyć urokliwa i zielona enklawa w morzu betonu, która oprócz ciekawskich turystów i mieszkańców pobliskich blokowisk przyciąga również filmowców – i tak w 2003 roku Jan Komasa nakręcił tutaj film pt. „Fajnie, że jesteś”, a z bardziej współczesnych produkcji – w jednym z pawilonów kręcone były sceny do „Listów do M 5” w reżyserii Łukasza Jaworskiego.
Drewniane osiedla Warszawy miały być tylko tymczasowe – rozpaść się same lub zostać w łatwy i szybki sposób rozebrane. Jednak najstarsze ma już 85 lat, najmłodsze 71. Jeszcze całe, ale już mocno nadszarpnięte zębem czasu są miejscem rodzinnych weekendowych spacerów Warszawiaków, ale też nie lada atrakcją turystyczną.