Skip to content
Zimowy Gdańsk w 24h
Menu

Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia zaczynam już w listopadzie. Na pierwszy ogień idzie piernik staropolski, później zakwas na barszcz, a następnie… jarmarki! O jarmarkach bożonarodzeniowych w Polsce już Wam pisałam, ale tym razem zabieram Was do zimowego Gdańska. Będzie o jarmarku, na którym możecie spotkać m. in. gadającego łosia i żurawia z prezentami. Pojawi się też obowiązkowy ziemniak i łabędzie!

Z Warszawy wyruszyłam ekspresem o 6:20. W Gdańsku byłam tuż po 9 więc do powrotu, który zaplanowaliśmy na 19:30 było mnóstwo czasu.

Piaskowa szopka i park świateł

Warszawa ma swój Królewski Ogród Świateł w Wilanowie, zaś Gdańsk też ma! Park pełen lampek, czyli Park Oliwski. Znajdziecie tutaj świecące drzewa, ścianę świateł oraz statki na kanałku. Najbardziej spektakularnie wygląda to wszystko oczywiście w nocy, ale w ciągu dnia też robi wrażenie. Będąc w Oliwie przystańcie na chwilę przy wejściu do Parku – po drugiej stronie ulicy znajduje się usypana z piasku szopka! Konstrukcja dosyć niezwykła – stoi na środku parkingu, pod namiotem, ogrodzona. Mimo to można podejść do niej dosyć blisko. Z piasku wyrzeźbione są postacie Świętej Rodziny oraz zwierząt. Robi wrażenie i wzbudza podziw estetyczny, ale i pytanie – jak to wszystko się trzyma??? Przy okazji jeśli będziecie w okresie Świąt w Gdańsku to przy szopce organizowana jest Wigilia.

Zimowa Zatoka Gdańska

Generalnie Morze Bałtyckie i Zatoka Gdańska fascynują mnie o każdej porze dnia i roku. W prawdziwie zimowej odsłonie, ze śnieżnymi zaspami i lekko zamarzającymi falami, widziałam ją tylko raz. Kilkanaście lat temu podczas zimowiska w Sopocie. Niestety od tamtej pory nie udało mi się zobaczyć podobnego zjawiska. Chociaż śniegu generalnie trudno jest ostatnio uświadczyć. Nie lubię się za bardzo wylegiwać na plaży (chociaż czasami nie zaszkodzi) i nie lubię tłumów. A tłumów późną jesienią i zimą nie ma. O tej porze roku nad zatokę docierają tylko najwytrwalsi, stali bywalcy i okoliczni mieszkańcy. Jest cisza, spokój i przestrzeń. Można spotkać stada mew, gołębi, trochę łabędzi – niewidzianych w letnie miesiące, a nawet jeźdźców na koniach. A gdy jeszcze macie szczęście i wyjdzie słońce, to satysfakcja gwarantowana!

Zgubiony jarmark

Zazwyczaj jarmarki bożonarodzeniowe usytuowane są w ścisłym centrum lub innym, ale za to bardzo reprezentatywnym, punkcie miasta. W zasadzie w Gdańsku też tak jest. Jednak udało mi się jarmark przeoczyć i pójść w drugą stronę… Przygotowując się do wyjazdu, wyszukałam w Internecie informacje na temat jarmarkowych atrakcji. Wydrukowałam też mapkę, na której wyraźnie było napisane, że jarmark główny znajduje się na Targu Węglowym, Targi Rękodzieła w Wielkiej Zbrojowni, a pomniejszy targ koło Ambersky. Do Zbrojowni trafiłam bez problemu – była na trasie do mojej ulubionej gdańskiej restauracji, a do tego oznaczona strzałkami – trochę tak, jak główne atrakcje podczas jarmarku dominikańskiego. Obeszłam całą halę, zrobiłam zakupy i wyszłam tym samym wejściem, bo nie pomyślałam, że z drugiej strony jest więcej atrakcji. Wyszłam więc ze Zbrojowni i udałam się w stronę Motławy. Przeszłam cały Długi Targ, zawinęłam nad Motławę, przeszłam nową kładką i dotarłam do Ambersky. I cały czas zadawałam sobie pytanie gdzie ten mój jarmark jest. No przecież nie upchnęli wszystkiego pod Ambersky! I wtedy przypomniałam sobie o wydrukowanej mapce, przeczytałam zawarte tam informację i się uśmiechnęłam. Następnie odbyłam drogę powrotną – tym razem prosto przez Długi Targ aż do Złotej Bramy. Po drodze minęłam wielką choinkę koło Neptuna i kilka pomniejszych dekoracji. Ostatecznie jarmark bożonarodzeniowy w Gdańsku został odnaleziony.

Grzane wino, gadający renifer i słodycze Bałtyk

Gdański jarmark nie jest duży. Na zdjęciach wygrzebanych w Internecie wygląda naprawdę fenomenalnie! Dlatego też – nie wierzcie zdjęciom. W pierwszym momencie jest nieco rozczarowujący. No nie powala ilością budek, światełek i w ogóle. Nie to, co we Wrocławiu, gdzie przepych bije po oczach i uszach! Przekraczamy „bramę do innego świata”, czyli Bramę Złotą i … widzimy kilka drewnianych budek udekorowanych lampkami, karuzelę wenecką, młyn ze świętymi i koniec. Jednak zaczęłam sobie zadawać pytanie czy naprawdę jarmarki muszą być aż tak okazałe? Może te kilka budek wystarczy. W końcu nie potrzebne są 3 stanowiska, w których kupimy takie same wełniane skarpetki i osiem, w których napijemy się grzanego wina. Tu jest wszystko: jedzenie, rękodzieło, lampki, wełniane skarpetki. A do tego atrakcje. Jedną z nich jest gadający renifer, którego można się wystraszyć. Otóż renifer, a właściwie jego głowa jest zainstalowana nad jednym z drewnianych domków z jedzeniem. Jest jednak dosyć niepozorny – pozostaje uśpiony, budząc się znienacka, co jakiś czas. Toteż kupując bigos czy kolejną pajdę ze smalcem uważajcie! Może do was przemówić renifer i to ludzkim głosem! Kolejną atrakcją jarmarku jest karuzela wenecka. To też mój ulubiony punkt całego jarmarku. Po pierwsze niezaprzeczalnie jest urokliwa, po drugie działa charytatywnie – by pokręcić się na niej należy uiścić datek na rzecz małej Ali i podopiecznych Hospicjum Dutkiewicza. Jest to o tyle szczytna inicjatywa, że z jednej strony każdy może pokręcić się na karuzeli – nawet ci, co nie przyszli na jarmark z wypchanym po brzegi portfelem, z drugiej zaś pieniądze, które znajdą się w puszkach trafią do potrzebujących.

Każdy jarmark ma swoje, charakterystyczne tylko dla siebie i regionu, który reprezentuje wyroby. W Gdańsku są nimi czekolady i praliny firmy Bałtyk, których nie znajdziecie na innych jarmarkach. Praliny o smaku nalewek i innych alkoholi oraz czekolady o miętowym i truskawkowym nadzieniu będą na pewno miłym upominkiem dla bliskich.

Bez ziemniaka ani rusz!

Gdy jestem w Gdańsku, bez względu na jak długo: kilka godzin czy tydzień, muszę odwiedzić jedno miejsce. Jest to restauracja o, dla mnie, nieco mylącej nazwie: „Pod Rybą” – dla mnie powinno być „Pod Ziemniakiem”, gdyż od lat podają tutaj przepysznego pieczonego ziemniaka z sałatkami. Miejsce to pokazała mi kilkadziesiąt lat temu moja przyjaciółka, ona zaś dowiedziała się o nim od swojej mamy. Od tamtego czasu odwiedzam to miejsce zawsze. I zawsze mam problem z wybraniem nadzienia: tym razem kurczak Ali czy Oli, a może kurki po białowiesku lub mieszanka? Restauracja znajduje się na ulicy Piwnej i jest dosyć niepozorna więc jej nie przeoczcie!

Po zakupach i posiłku nastąpił smutny moment powrotu do domu. Więcej zdjęć z Gdańska znajdziecie na lemurowym instagramie i fb!


Spodobał Ci się wpis? Masz uwagi? Spostrzeżenia? Zapytania? Jeśli tak, to proszę pozostaw komentarz pod wpisem: to bardzo mobilizuje do ciągłej pracy nad blogiem! Z góry dziękuję! By pozostać na bieżąco z lemurowymi przygodami, śledź lemurowego fanpage’a oraz instagrama (nick: lemurpodroznik)!
Zimowy Gdańsk w 24h

Cześć!

Mam na imię Asia i witam Cię na lemurowym blogu – jedynym blogu poświęconym tylko i wyłącznie podróżom po Polsce. Znajdziesz tu tajemnicze miejsca, niesamowite tradycje i regionalne zwyczaje. Wyrusz razem ze mną w podróż, która zaczyna się tuż za drzwiami! Zapraszam!

Zimowy Gdańsk w 24h

Kategorie

Archiwum

Zimowy Gdańsk w 24h