Ponoć w marcu jak w garncu, ale od pewnego czasu pogoda płata figle lub po prostu klimat się zmienia i w marcu zamiast upałów leży śnieg i to nie tylko wysoko w górach. Mimo, że już powinna być wiosna, a mi się powinno bardziej chcieć, nadal większą ochotę mam na otulanie się kołdrą niż robienie kroków.
#Podróże
Podróżniczo marzec nie był najgorszy. Oczywiście punktem obowiązkowym były Katowice. Tym razem postanowiłam wybrać się doń wcześniejszym pociągiem – co z tego, że do Kato przyjeżdża 10 minut wcześniej niż Wysocki, ale z Warszawy wyjeżdża 30 minut wcześniej (powinno mnie to zdziwić i skłonić do rozmyślań, ale to nie nastąpiło, poza tym nie przepadam za czekaniem na pociągi na Dworcu Centralnym). Okazało się, że mój pociąg jedzie z całkowicie pustymi wagonami przez Częstochowę Stradom, Tarnowskie Góry, Bytom, Chorzów Miasto i na peron w Katowicach wjeżdża od drugiej strony. Na szczęście Katowice były jego stacją końcową, chociaż jak się obudziłam w Tarnowskich Górach to chciałam dzwonić po ratunek. Jeśli lubicie jeździć pociągami to go polecam! Jeśli wolicie raczej szybciej dostać się do celu, to raczej nie wybierajcie tego pociągu.
Tym razem jednak do Katowic nie udałam się tylko i wyłącznie w celach towarzyskich, lecz również kulturalnych. Bardzo chciałam zobaczyć i usłyszeć, jak wyglądają/ brzmią koncerty w nowej sali NOSPRu – ponoć jest to jedna z najnowocześniejszych sal koncertowych w Polsce. Wybrałam się na „Niemen Inaczej” – koncert organizowany przez córkę Czesława Niemena – Natalię, która do współpracy zaprosiła moich ulubionych muzyków: Sławka Uniatowskiego, Jakuba Badacha, Janusza Radka, Stanisława Soykę. I muszę przyznać, że i koncert i sala zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Artyści wykonali piosenki Niemena w nowych aranżacjach, nie zabrakło i „Pod papugami” i „Snu o Warszawie”, który w Katowicach brzmiał bardzo interesująco. Jednak była inna piosenka, która przebiła „Sen” i rozłożyła go kompletnie na łopatki – „Jaki kolor wybrać chcesz?” w wykonaniu wyżej wymienionych artystów na żywo był fenomenalny!
Jednak koncert był dopiero wieczorem, więc by nie marnować dnia wybrałam się do pobliskiego Sosnowca na kolejki. W Sosnowcu jest technikum kolejarskie, w którym organizowane są Dni Kolejnictwa. I właśnie na taką atrakcję się wybrałam – były balony, makiety kolejek – w różnych skalach oraz symulator jazdy. Ludzi umiarkowanie dużo, kolejek zdecydowanie za mało.
W ramach realizowania założenia, że lepiej mało, niż wcale, w marcu wybrałam się na krótką wyprawę do Żywca. A w zasadzie na tamy. Pierwsze porządne promienie słońca oświetliły ziemię i od razu drogi, pola, lasy i łąki się zaludniły. W Żywcu odwiedziłam rynek, park zamkowy oraz knajpkę, gdzie dają grillowane oscypki – bo jak góry to oscypki muszą być! Wcześniej spacerowałam po zaporach wybudowanych na rzece Sole w Czańcu, Porąbce i Tresnej.
Na koniec miesiąca był zasłużony odpoczynek i totalny relaks w Rajszewie. Moja nauczycielka jogi – AnJoga, kilka razy w roku organizuje wyjazdowe warsztaty w różnych fajnych miejscach w Polsce. Tym razem były to dwa dni pełne jogi i wegetariańskiej kuchni tuż pod Warszawą. Był to czas wytężonej praktyki, spacerów, czytania książek i ładowania baterii w gronie fantastycznych dziewczyn.
#Kultura
Działo się w tym miesiącu kulturalnie! Przede wszystkim wizyta w katowickim NOSPR’ze, czyli Sali Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia na koncercie „Niemen Inaczej”, o którym było wyżej. A jak już jesteśmy w temacie muzyki to Europejki Dzień Muzyki spędziłam na kameralnym koncercie klawesynowym, gdzie po raz pierwszy zetknęłam się na żywo z tym instrumentem. Popłynęły dźwięki muzyki Chopina, Bacha i francuskich artystów, których nazwisk już nie pamiętam.
Książkowo też było całkiem nieźle. W Rajszewie udało mi się dokończyć biografię Zbyszka Cybulskiego. Ciekawa lektura, gdyż dotyczy ciekawej postaci, literacko i edytorsko trochę gorzej. Pozostając w temacie książek, nie mogę pominąć fantastycznego spotkania z Psotnikiem! Mam nadzieję, że znacie Strefę Psotnika – kiedyś tylko blog, dziś również księgarnia, z najlepszymi współczesnymi książkami dla dzieci. Chociaż ja uważam, że niektóre książki dla dzieci z powodzeniem mogą również czytać dorośli. Były ploteczki, rozmowy o ważnych i mniej ważnych tematach, pyszna herbata i dużo śmiechów.
Filmowo przełom lutego i marca został opanowany przez galę Oscarów, która w tym roku miała jeden, ale za to bardzo mocny, podróżniczy akcent w postaci – „Free Solo” oraz polski w postaci „Zimnej Wojny”. Film Pawła Pawlikowskiego przegrał jednak pojedynek o tytuł najlepszego filmu nie anglojęzycznego z meksykańsko – amerykańską „Romą”, natomiast „Free solo” wygrał w kategorii pełnometrażowy film dokumentalny. Raczej słyszeliście o tym filmie, jednak przypomnę iż jest on reportażem stworzonym na podstawie zmagań Alexa Honnolda ze ścianą El Capitan w Parku Narodowym Yosemite. Jedno zdanie – fenomenalne widoki i zapierające dech w piersiach ujęcia, łączą się, przenikają i kontrastują z dialogami i przemyśleniami bohaterów.
Na koniec jeszcze jeden mój osobisty sukces – napisałam tekst na temat Słowińskiego Parku Narodowego – jednego z moich ulubionych miejsc w naszym kraju i został on opublikowany w gazecie! Takiej drukowanej, którą można kupić w kioskach i salonach prasowych! A oznacza to, że Lemur powili wypływa na szersze wody!
#Blog
W marcu na blogu pojawiły się 3 nowe posty. Jeden podsumowujący poprzedni miesiąc, w którym przeczytacie o wycieczce do Browaru w Tychach, wizycie w Bielsku Białej oraz Zieleńcu. Jest też info o fantastycznej knajpie w Dusznikach Zdroju, gdzie zjedzie obłędny tatar z pstrąga. Jest też nieco o wspinaczce.
W drugim przeczytacie o tajnym kompleksie nazistowskich Niemiec wykutym w skałach Gór Sowich – projekt Riese. Do dziś nie ma jednoznacznej odpowiedzi po co został wybudowany, jak duży miał być i jak wygląda w rzeczywistości. Odkrytych jest tylko kilkanaście kilometrów, dokumentów nie ma, za to są legendy, opowieści i domysły.
W marcu zabrałam Was też w podróż sentymentalną do czasów mojej szkoły i kolonii w Srebrnej Górze – co się zmieniło i czy moja pamięć spłatała figla? Kto nie czytał, tego zapraszam!
Świętowałam też mały sukces: na moim lemurowym fb stuknęło 400 polubień! Jeśli nadal nie kliknęliście tam charakterystycznego niebiesko – białego kciuka dołączonego do napisu „lubię to”, to w każdej chwili możecie nadrobić takie niedopatrzenie!