Ponoć w marcu jak w garncu, ale od pewnego czasu pogoda płata figle lub po prostu klimat się zmienia i w marcu zamiast upałów leży śnieg i to nie tylko wysoko w górach. Mimo, że już powinna być wiosna, a mi się powinno bardziej chcieć, nadal większą ochotę mam na otulanie się kołdrą niż robienie kroków.
#Podróże
Podróżniczo marzec nie był najgorszy. Oczywiście punktem obowiązkowym były Katowice. Tym razem postanowiłam wybrać się doń wcześniejszym pociągiem – co z tego, że do Kato przyjeżdża 10 minut wcześniej niż Wysocki, ale z Warszawy wyjeżdża 30 minut wcześniej (powinno mnie to zdziwić i skłonić do rozmyślań, ale to nie nastąpiło, poza tym nie przepadam za czekaniem na pociągi na Dworcu Centralnym). Okazało się, że mój pociąg jedzie z całkowicie pustymi wagonami przez Częstochowę Stradom, Tarnowskie Góry, Bytom, Chorzów Miasto i na peron w Katowicach wjeżdża od drugiej strony. Na szczęście Katowice były jego stacją końcową, chociaż jak się obudziłam w Tarnowskich Górach to chciałam dzwonić po ratunek. Jeśli lubicie jeździć pociągami to go polecam! Jeśli wolicie raczej szybciej dostać się do celu, to raczej nie wybierajcie tego pociągu.
![](https://lemurpodroznik.pl/wp-content/uploads/2019/06/pociąg.jpg)
Tym razem jednak do Katowic nie udałam się tylko i wyłącznie w celach towarzyskich, lecz również kulturalnych. Bardzo chciałam zobaczyć i usłyszeć, jak wyglądają/ brzmią koncerty w nowej sali NOSPRu – ponoć jest to jedna z najnowocześniejszych sal koncertowych w Polsce. Wybrałam się na „Niemen Inaczej” – koncert organizowany przez córkę Czesława Niemena – Natalię, która do współpracy zaprosiła moich ulubionych muzyków: Sławka Uniatowskiego, Jakuba Badacha, Janusza Radka, Stanisława Soykę. I muszę przyznać, że i koncert i sala zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Artyści wykonali piosenki Niemena w nowych aranżacjach, nie zabrakło i „Pod papugami” i „Snu o Warszawie”, który w Katowicach brzmiał bardzo interesująco. Jednak była inna piosenka, która przebiła „Sen” i rozłożyła go kompletnie na łopatki – „Jaki kolor wybrać chcesz?” w wykonaniu wyżej wymienionych artystów na żywo był fenomenalny!
![](https://lemurpodroznik.pl/wp-content/uploads/2019/06/nospr.jpg.jpg)
Jednak koncert był dopiero wieczorem, więc by nie marnować dnia wybrałam się do pobliskiego Sosnowca na kolejki. W Sosnowcu jest technikum kolejarskie, w którym organizowane są Dni Kolejnictwa. I właśnie na taką atrakcję się wybrałam – były balony, makiety kolejek – w różnych skalach oraz symulator jazdy. Ludzi umiarkowanie dużo, kolejek zdecydowanie za mało.
![](https://lemurpodroznik.pl/wp-content/uploads/2019/06/sosnowiec.jpg.jpg)
W ramach realizowania założenia, że lepiej mało, niż wcale, w marcu wybrałam się na krótką wyprawę do Żywca. A w zasadzie na tamy. Pierwsze porządne promienie słońca oświetliły ziemię i od razu drogi, pola, lasy i łąki się zaludniły. W Żywcu odwiedziłam rynek, park zamkowy oraz knajpkę, gdzie dają grillowane oscypki – bo jak góry to oscypki muszą być! Wcześniej spacerowałam po zaporach wybudowanych na rzece Sole w Czańcu, Porąbce i Tresnej.
![](https://lemurpodroznik.pl/wp-content/uploads/2019/06/zapora.jpg.jpg)
![](https://lemurpodroznik.pl/wp-content/uploads/2019/06/żywiec.jpg.png)
Na koniec miesiąca był zasłużony odpoczynek i totalny relaks w Rajszewie. Moja nauczycielka jogi – AnJoga, kilka razy w roku organizuje wyjazdowe warsztaty w różnych fajnych miejscach w Polsce. Tym razem były to dwa dni pełne jogi i wegetariańskiej kuchni tuż pod Warszawą. Był to czas wytężonej praktyki, spacerów, czytania książek i ładowania baterii w gronie fantastycznych dziewczyn.
![](https://lemurpodroznik.pl/wp-content/uploads/2019/06/joga.jpg.jpg)
#Kultura
Działo się w tym miesiącu kulturalnie! Przede wszystkim wizyta w katowickim NOSPR’ze, czyli Sali Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia na koncercie „Niemen Inaczej”, o którym było wyżej. A jak już jesteśmy w temacie muzyki to Europejki Dzień Muzyki spędziłam na kameralnym koncercie klawesynowym, gdzie po raz pierwszy zetknęłam się na żywo z tym instrumentem. Popłynęły dźwięki muzyki Chopina, Bacha i francuskich artystów, których nazwisk już nie pamiętam.
Książkowo też było całkiem nieźle. W Rajszewie udało mi się dokończyć biografię Zbyszka Cybulskiego. Ciekawa lektura, gdyż dotyczy ciekawej postaci, literacko i edytorsko trochę gorzej. Pozostając w temacie książek, nie mogę pominąć fantastycznego spotkania z Psotnikiem! Mam nadzieję, że znacie Strefę Psotnika – kiedyś tylko blog, dziś również księgarnia, z najlepszymi współczesnymi książkami dla dzieci. Chociaż ja uważam, że niektóre książki dla dzieci z powodzeniem mogą również czytać dorośli. Były ploteczki, rozmowy o ważnych i mniej ważnych tematach, pyszna herbata i dużo śmiechów.
Filmowo przełom lutego i marca został opanowany przez galę Oscarów, która w tym roku miała jeden, ale za to bardzo mocny, podróżniczy akcent w postaci – „Free Solo” oraz polski w postaci „Zimnej Wojny”. Film Pawła Pawlikowskiego przegrał jednak pojedynek o tytuł najlepszego filmu nie anglojęzycznego z meksykańsko – amerykańską „Romą”, natomiast „Free solo” wygrał w kategorii pełnometrażowy film dokumentalny. Raczej słyszeliście o tym filmie, jednak przypomnę iż jest on reportażem stworzonym na podstawie zmagań Alexa Honnolda ze ścianą El Capitan w Parku Narodowym Yosemite. Jedno zdanie – fenomenalne widoki i zapierające dech w piersiach ujęcia, łączą się, przenikają i kontrastują z dialogami i przemyśleniami bohaterów.
Na koniec jeszcze jeden mój osobisty sukces – napisałam tekst na temat Słowińskiego Parku Narodowego – jednego z moich ulubionych miejsc w naszym kraju i został on opublikowany w gazecie! Takiej drukowanej, którą można kupić w kioskach i salonach prasowych! A oznacza to, że Lemur powili wypływa na szersze wody!
#Blog
W marcu na blogu pojawiły się 3 nowe posty. Jeden podsumowujący poprzedni miesiąc, w którym przeczytacie o wycieczce do Browaru w Tychach, wizycie w Bielsku Białej oraz Zieleńcu. Jest też info o fantastycznej knajpie w Dusznikach Zdroju, gdzie zjedzie obłędny tatar z pstrąga. Jest też nieco o wspinaczce.
W drugim przeczytacie o tajnym kompleksie nazistowskich Niemiec wykutym w skałach Gór Sowich – projekt Riese. Do dziś nie ma jednoznacznej odpowiedzi po co został wybudowany, jak duży miał być i jak wygląda w rzeczywistości. Odkrytych jest tylko kilkanaście kilometrów, dokumentów nie ma, za to są legendy, opowieści i domysły.
W marcu zabrałam Was też w podróż sentymentalną do czasów mojej szkoły i kolonii w Srebrnej Górze – co się zmieniło i czy moja pamięć spłatała figla? Kto nie czytał, tego zapraszam!
Świętowałam też mały sukces: na moim lemurowym fb stuknęło 400 polubień! Jeśli nadal nie kliknęliście tam charakterystycznego niebiesko – białego kciuka dołączonego do napisu „lubię to”, to w każdej chwili możecie nadrobić takie niedopatrzenie!